Zahoczewie, Mchawa, Baligród, Hoczew… – to lista niektórych miejscowości, które najsilniej ucierpiały po wtorkowej nawałnicy, która przeszła nad naszym regionem. Miejsc poszkodowanych jest znacznie więcej i ciągną się wzdłuż dwóch leniwych zazwyczaj rzek w zachodniej części regionu: Osławy i jej dopływu Osławicy oraz zasilających San Jabłonki i Hoczewki – biegnących w środkowej części regionu. Wszystko rozegrało się w ciągu niespełna godziny…
Wtorek, godz. 16.00
Sprawdziła się nasza prognoza pogody mówiąca o burzach, które mogą przejść nad regionem. Faktycznie. Ok. godz. 16.00 nad zachodnim widnokręgiem pojawia się ciemna kurtyna chmur. Jednak im jest bliżej, tym bardziej wiadomo, że coś jest nie tak; właściwie słychać jedną, ciągłą kanonadę grzmotów, a gdy dochodzi do Leska, błyskawice pojawiają się jedna za drugą. Padają bardzo intensywne opady deszczu. Pojawia się grad. Jednak jak się później okazało, Lesko, Sanok czy też Ustrzyki Dolne znalazły się zaledwie na skraju burzy i nie doświadczyły tego, co się działo bardziej na południe od tych miast.
Godz. 17.00
Po niezwykle silnej burzy nad częścią regionu pojawia się nagle słońce. Na południe ciągnie sznur wozów strażackich na sygnale. Dzwoni do nas znajomy chcący dotrzeć do Wetliny: – Od Zahoczewia droga jest nieprzejezdna. Stoimy w korku po środku miejscowości i patrzymy, jak przez jeden z mostów przewala się woda tworząca prawie 5-metrowe fale.
Godz. 17.30
Wsiadamy w samochód i jedziemy na południe. Patrzymy na San w okolicach Leska. Woda niesie niesamowitą wręcz ilość drzewa, a przede wszystkim śmieci, które zalegają w korytach mniejszych i większych potoków każdej, bieszczadzkiej wsi. Dopiero teraz widać jak wielka jest skala tego problemu.
W Hoczwi na moście na leniwej zazwyczaj rzeczce Hoczewka tłum gapiów. Domostwo położone tuż powyżej mostu jest właśnie zalewane.
– Poznaliśmy siłę natury – mówi właściciel gospodarstwa. – To wszystko stało się tak szybko. Najpierw ściana wody, później gradobicie, i po 20 minutach przyszła pierwsza fala. W ciągu kilkunastu minut woda podniosła się o kilka metrów i zaczęła nas zalewać – mówi mieszkaniec Hoczwi. Jego córki z przerażeniem patrzą na wdzierającą się na ich podwórko wodę.
Konstrukcja całego mostu drży od naporu wody. Niesie ona ze sobą całe drzewa, ale i również sprzęt gospodarski, drewniane skrzynie, kanistry. I wszystko, co zabrała ze sobą z przydomowych podwórek. Widzimy nawet krasnale i altankowe płotki… >>>
Przeczytaj cały reportaż i obejrzyj zdjęcia na stronie Bieszczadzkiego Serwisu Internetowego
Tekst oraz fotografia: Stanisław Strzyżewski – Bieszczady.pl