W środę 11 kwietnia w godzinach porannych na terenie Nadleśnictwa Lutowiska (RDLP w Krośnie) niedźwiedź zaatakował 54-letniego mężczyznę, zadając mu liczne rany szarpane. Drapieżnika odpędził krzykami 20-letni syn poszkodowanego, który pomógł mu również dotrzeć do miejscowości Sękowiec k. Zatwarnicy. Stąd rannego mężczyznę przetransportowano śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Sanoku, gdzie przeszedł zabieg chirurgiczny. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Okoliczności zdarzenia jeszcze tego samego dnia wyjaśniał specjalny zespół wyznaczony przez nadleśniczego Nadleśnictwa Lutowiska. Na miejscu napaści w oddziale 103c leśnictwa Tworylczyk znaleziono czapkę poszkodowanego ze śladami pazurów oraz ślady krwi. Tropy niedźwiedzia wskazywały, że była to duża samica, prawdopodobnie opiekująca się swoim młodym. Zdarzenie miało miejsce na ścieżce leśnej i z formalnego punktu widzenia było to poza oznakowaną ostoją zwierzyny.
– Ten osobnik był widywany przez leśników w okolicy, jednak dotąd nie sprawiał kłopotów – twierdzi nadleśniczy Marek Bajda. – Tym razem musiał jednak uznać mężczyzn za intruzów naruszających jego terytorium i zaatakował. Na szczęście zaatakowany uszedł z życiem, choć skończyło się na poważnych obrażeniach. To kolejna przestroga dla zbieraczy poroży, naruszających zakaz wstępu do ostoi zwierzyny.
Na przestrzeni ostatnich lat kilkakrotnie dochodziło w bieszczadzkich lasach do niedźwiedzich ataków na ludzi. Niemal zawsze zdarzały się one wtedy, gdy człowiek zbyt blisko podszedł do gawry lub zaskoczył niedźwiedzia w trakcie żerowania.
Fachowcy twierdzą, że niedźwiedź nigdy nie zaatakuje, jeśli nie czuje się zagrożony. Gdy zdarzy się nam znaleźć się oko w oko z misiem należy zachował spokój i starać się powoli oddalić z tego miejsca. Paniczna ucieczka może wywołać tylko odruch ataku u drapieżnika – tak przynajmniej doradza Tadeusz Zając, emerytowany zastępca nadleśniczego w Lutowiskach, który już wielokrotnie spotykał się z niedźwiedziami, zawsze wychodząc z tego bez szwanku. Jeśli jednak zostaniemy zaatakowani, należy rzucić się na ziemię twarzą do niej, osłaniając jednocześnie rękami głowę.
Edward Marszałek
Rzecznik prasowy RDLP w Krośnie