Rzeszowski zamek Lubomirskich już niedługo może przypominać trudną do zdobycia twierdzę. Wszystko to za sprawą armat, które go ozdobią. Pierwsza z nich pojawi się już w środę
– Nie będzie to atrapa, ale wierna, żeliwna kopia wykonana przez zakład odlewniczy w podprzemyskich Orłach. Będzie z niej można strzelać, gdyby oczywiście zaszła taka potrzeba – żartuje Stanisław Szczepański z wydziału promocji i pozyskiwania funduszy rzeszowskiego urzędu miasta. Szczepański jest jednym z pomysłodawców stworzenia w Rzeszowie „Trasy turystycznej -konfederaci barscy”.
Armaty będą pierwszym etapem tworzenia trasy konfederatów barskich. Będzie ona powstawała przez kilka najbliższych lat i ma być jedną z większych atrakcji miasta. Szczegóły na razie nie są znane, upubliczniona jest tylko trasa konfederackiego szlaku. Będzie on przebiegał od kopca Konfederatów Barskich, przez ulicę Na Skały, okolice kościoła farnego, zamek Lubomirskich, aż do ogrodu miejskiego przy ul. Dąbrowskiego. Docelowo na zamku Lubomirskich ma stanąć 41 armat. Dlaczego aż tyle? Wynika to z planu Rzeszowa autorstwa Wiedemanna powstałego w latach 1734-1735. – Gdy człowiek dokładnie się wpatrzy w plan, zauważyć musi, że na bastionach wyrysowane są armaty. Można je policzyć. Zwłaszcza na bastionie południowo-zachodnim. Wynik liczenia – 10. Bastionów jest cztery, a więc w sumie 40 – mówi Szczepański. To skąd ta czterdziesta pierwsza armata? – Z książki „Pobitna pod Rzeszowem, powieść prawdziwa z czasów konfederacyi barskiej z roku 1769” napisanej przez Szczęsnego Morawskiego. Ta dodatkowa, bo wyjątkowa pod każdym względem armata, została starannie opisana. Morawski nazywa ją smokiem – wyjaśnia Szczepański. Pierwszą armatę, tę która na zamku Lubomirskich pojawi się w środę, ufundował rzeszowianin, były minister sprawiedliwości Aleksander Bentkowski Kosztowała razem z lawetą i kołami trzy tysiące złotych. – Wszystkie armaty, które ustawimy na zamku, zostaną ufundowane przez sponsorów. W zamian za to pojawią się na nich inicjały fundatorów – tłumaczy Szczepański.