Henryczek pojedzie do Włoch a Sofonisba Anguissola – do Londynu. Europejscy miłośnicy sztuki chcą oglądać znakomite dzieła z łańcuckiego zamku. – To dla nas wielki prestiż – cieszy się dyrektor muzeum
Pałacowe wnętrza na jakiś czas opuści autoportret Sofonisby Anguissoli, włoskiej artystki doby Renesansu, znanej jako pierwsza malarka, która osiągnęła światową sławę. Obraz powstał w 1556 r. Nie wiadomo, jak trafił do Łańcuta, jest tu jednak od ponad 200 lat. – Narodowa Galeria Portretów w Londynie organizuje wystawę autoportetu z lat 1500-2000. Specjaliści z tej galerii wytypowali 60 najwybitniejszych dzieł z całej Europy, wśród nich znalazł się nasz autoportret – cieszy się szef łańcuckiego muzeum. Obraz ma już za sobą triumfalny objazd po świecie. Był eksponowany w Cremonie, Wiedniu, Waszyngtonie, był w Szwecji i Niemczech. Teraz obejrzą go londyńczycy. Wystawa trwać będzie od 20 października 2005 do 29 stycznia 2006 roku.
Każdy, kto choć raz odwiedził zamek, na pewno poznał Henryczka – tym pieszczotliwym zdrobnieniem określana jest jedna z najpiękniejszych i najbardziej znanych rzeźb w Muzeum-Zamku w Łańcucie. Wybitny artysta Antonio Canova wyrzeźbił w kararyjskim marmurze Henryka Lubomirskiego. Przedstawił go jako Amora. Rzeźba powstała w jego rzymskiej pracowni w latach 1786-1788. Od tamtego czasu Henryczek nigdy nie opuścił sali kolumnowej, urządzonej specjalnie po to, by wyeksponować wspaniałe dzieło.
W ubiegłym roku łańcuckie muzeum odwiedził Gian Pietro Favaro, włoski senator i prezydent Fundacji im. Antonio Canovy, oraz Narciso Vardanega, burmistrz Possagno, rodzinnego miasta Canovy, gdzie dziś mieści się muzeum jego imienia. – Prosili o wypożyczenie rzeźby, ale wtedy odmówiliśmy – mówi Wit Karol Wojtowicz, dyrektor Muzeum-Zamku w Łańcucie. Wcześniej bowiem o wypożyczenie Henryczka prosił paryski Luwr, przede wszystkim jednak rzeźba wymagała konserwacji. – Henryczek musiał przejść lifting, bo miał chorą nogę – żartuje dziś dyrektor, choć konserwacja tak cennego dzieła spędzała mu sen z powiek. – Tak naprawdę byliśmy nią przerażeni. Rzeźba miała w dolnej części pęknięcie, które powstało w wyniku defektu kamienia, z którego została wykonana – dodaje dyrektor. Na szczęście konserwacja udała się, podjął się jej jeden z największych fachowców w Polsce, prof. Andrzej Koss z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Z wyjazdu do Luwru niestety nic nie wyszło, za to swoją prośbę ponowili Włosi. – Odnowiony Henryczek pojedzie do muzeum w Possagno, Włosi chcą też eksponować go w rzymskim Senacie – informuje Wojtowicz. Kiedy? Dokładnie jeszcze nie wiadomo, prawdopodobnie jednak dopiero w drugiej połowie roku. W muzeum w Possagno rzeźba będzie pokazywana razem z gipsowym modelem z rzymskiej pracowni Canovy, według którego została wykonana.
Koszty wyprawy dzieła sztuki pokryją Włosi, którzy będą musieli spełnić rygorystyczne warunki bezpiecznego transportu oraz ubezpieczyć rzeźbę. – Liczymy, że skoro my jesteśmy otwarci dla nich to i oni zechcą nam wypożyczyć dzieła Canovy do Łańcuta – ma nadzieję Wojtowicz.
Henryczka zastąpi w tym czasie w Łańcucie współczesny odlew gipsowy, ma być też eksponowana fotograficzna dokumentacja z konserwacji rzeźby.