Na finał kampanii wyborczej, Donald Tusk, Władysław Kosiniak-Kamysz i Robert Biedroń skupili swoje działania na Podkarpaciu. Według oceny politologa dr Dominika Szczepańskiego, przedstawiciele opozycji zyskali dodatkową energię po konwencji wyborczej Prawa i Sprawiedliwości w katowickim Spodku, gdzie rządzący zdawali się być zdecydowanie osamotnieni.
Wioletta Kruk, dziennikarka, zauważyła intensyfikację działań polityków opozycji na Podkarpaciu. Od czwartku region odwiedzili czołowi politycy i liderzy partii opozycyjnych, począwszy od Tomasza Treli i posłów Nowej Lewicy, przez Donalda Tuska, kończąc na Robert Biedroniu i Władysławie Kosiniaku-Kamyszu. Zapytała dr Dominika Szczepańskiego, politologa z Uniwersytetu Rzeszowskiego, czy Marsz Miliona Serc dodał opozycji powiewu optymizmu i czy celem ich działań jest przejęcie Podkarpacia.
Dr Szczepański potwierdził, że to trafne spostrzeżenie. Opozycja dostrzegła szansę i teraz żegluje z wiatrem. Zauważył, że podczas konwencji wyborczej Prawa i Sprawiedliwości w katowickim Spodku, rządzący zdawali się być zdecydowanie osamotnieni. Zamiast skupić się na prezentacji konkretów programowych, debata skupiła się na opozycji i Donaldzie Tusku, którego nazwisko bywało wymieniane w negatywnych kontekstach.
Według politologa, entuzjazm opozycji, wsparty dużą frekwencją na Marszu Miliona Serc, sprawił, że liderzy partii opozycyjnych coraz chętniej odwiedzają Podkarpacie — bastion Prawa i Sprawiedliwości. Wizyty te mają na celu przekonanie do siebie lokalnych wyborców: zarówno tych niezdecydowanych, jak i tych, którzy już mają swoje przekonania polityczne. To jest strategia wyborcza, która ma na celu walkę o jeden z najtrudniejszych regionów wyborczych w Polsce.